Torrent: PORTISHEAD - ROSELAND NEW YORK (2002) [DVD9] [NTSC] [FALLEN ANGEL] |
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
Jeden z najlepszych albumów koncertowych wszechczasów. Ta trip-hopowa załoga nagrała przepięknie brzmiący album, bez wad!
Potężny głos Beth Gibbons, perfekcja i profesjonalizm całego zespołu czynią ten materiał albumem kultowym.
FA
Powiem szczerze, że trudno mi sobie wyobrazić współczesną muzykę rozrywkową bez Portishead. I żeby osiągnąć taką pozycję wystarczyło im dwie płyty. Wiem, jest trzecia, dla niepoznaki zatytułowana „Third”, ale to już tak na zasadzie, że mistrz przyszedł, pokazał klasę i poszedł sobie dalej, a reszta się dalej meczy z oporną materią. Te dwie pierwsze tak skutecznie zamieszały, że potem nic już nie było takie samo. Portishead nie wymyślili trip-hopu, bo wcześniej był już Tricky, Massive Attack, ale oni go zredefiniowali, a właściwie użyli go jako platformy do tworzenia swojej muzyki.
Pamiętam, że wtedy, w 1994 stali się gwiazdami jeżeli nie z dnia na dzień, to z tygodnia na tydzień. To była jesień 1994 roku i nagle w radiu i MTV (to były czasy, kiedy ta stacja nadawała muzykę) zaczęło być pełno „Sour Times”, kawałka, który niesamowicie wyróżniał się spośród innych przebojów. Rytm, który jeszcze wtedy kojarzył się z klubami tanecznymi, ale melodia i wokal zupełnie nie z tej bajki. I Beth Gibbons – na oko nieco niepewna siebie, neurotyczna i wycofana, śpiewająca min. o tym, że tam gdzie mieszka jest tak nudno, że nawet łzy nie chcą płynąć.
Mimo tak pesymistycznego podejścia do życia (za teksty odpowiadała Beth Gibbons) zespół odniósł wielki, światowy sukces, który… nie bardzo miał ochotę zdyskontować. Po trzech latach nagrał drugi album, przyjęty równie dobrze, a jeszcze rok później, album koncertowy i zamilkł na dziesięć lat. Ponoć głównie za sprawą wokalistki, którą cały ten zgiełk wokół zespołu po prostu niesamowicie męczył.
Ten koncert jest o tyle niecodzienny, że do nagrań zaangażowano orkiestrę. A niecodzienność tej sytuacji polegała nie na tym, że z orkiestrą, tylko, że orkiestra do takiej muzyki. Bo jeśli słucha się „Dummy” i „Portishead” to orkiestrowe aranżacje nie jest nam tak łatwo sobie wyobrazić. Chociaż – smyki, trąby – to się tam przecież zdarzało. Tyle, że zwykle osobno, a tu mamy wszystko razem i do tego dużo więcej. Ale szczerze mówiąc orkiestra wielkiego szału nie robi – zgadza się, wszystko brzmi potężniej, z większym rozmachem, pełniej. W zasadzie jest to jednak tylko akompaniament. Podgrywają to tu, to tam, a bardziej rozpędzili się tylko w „Strangers”. To znaczy, że jest niepotrzebna? Nie, jest potrzebna, bo ta muzyka dzięki temu naprawdę zyskuje, ale można było to wykorzystać lepiej.
Jak zwykle w przypadku takich koncertów wiele do oglądania nie ma – zespół na scenie gra. I chyba nawet sami twórcy zdaja sobie z tego sprawę, bo dla urozmaicenia jest trochę przebitek z obrazkami z nowojorskiej ulicy. Prawdę mówiąc, trudno jest wiele więcej wydusić pod względem wizualnym z Portishead. Beth Gibbons na scenie to nie jest żywioł – „przyczepiona” do mikrofonu, czasem z gitarą, a częściej z papierosem. Barrow i Utley też mają poważniejsze rzeczy do roboty niż ganiać po scenie z instrumentami. Ale muzycznie to naprawdę znakomity koncert. Zagrali obie płyty prawie w całości, nie zabrakło żadnego z tych najbardziej znanych utworach, jak „Glory Box”, czy „Sour Times”, entuzjastycznie przyjętych przez publiczność. Która z pewnością wiedziała, czego może się spodziewać i że na pewno nie wielkiego widowiska, tylko przede wszystkim wielkiej muzyki. I dokładnie to dostała.
Jakby nie było, czy ta orkiestra mogła zagrać lepiej, czy nie – „Roseland New York” to potęga.
Dziewięć gwiazdek z plusem.
Kilka danych taktyczno-technicznych – koncert został nagrany w Nowym Jorku 24 lipca 1997 roku, wydany na kasecie VHS rok później, a na DVD w 2002 roku (z różnymi dodatkami). Płyta audio ukazała się w 1998 roku, ale jest krótsza od wersji z obrazkami o około pół godziny, poza tym część utworów pochodzi z innych koncertów.
Wojciech Kapała
Recorded live 24 July 1997, Roseland Ballroom, New York City, New York, United States
Intro 0:50
1. Humming 6:12
2. Cowboys 5:05
3. All Mine 4:18
4. Half Day Closing 4:09
5. Over 4:12
6. Only You 5:36
7. Seven Months 4:26
8. Numb 5:38
9. Undenied 4:34
10. Mysterons 5:46
11. Sour Times 4:00
12. Elysium 6:28
13. Glory Box 6:49
14. Roads 5:29
15. Strangers 7:32
16. Western Eyes 2:41
Geoff Barrow - decks (all tracks but 6); drums (track 6); musical direction
Beth Gibbons - vocals (all tracks)
Adrian Utley - Moog (tracks 1, 6); guitar (all tracks but 1); musical direction, orchestral arrangements
Additional musicians:
John Baggott - keyboards (all tracks)
Jim Barr - bass (all tracks)
John Cornick - trombone (tracks 1, 3, 5, 11)
Dave Ford - trumpet (tracks 1, 3, 11); flugelhorn (track 5)
Will Gregory - oboe (track 1); baritone sax (tracks 3, 5, 11)
Andy Hague - trumpet (tracks 1, 3, 11); flugelhorn (track 5)
Ben Waghorn - alto flute (tracks 1, 5, 11); alto sax (tracks 3, 5, 11)
Clive Deamer - drums (all tracks but 1 and 6); percussion (track 6)
Andy Smith - decks (track 6)
Nick Ingman - conducting (tracks 1–8, 11); orchestral arrangements
New York Philharmonic - orchestra (tracks 1–8, 11)
https://www.youtube.com/watch?v=qj3QPx089g4
SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!
[ Pokaż/Ukryj ]
Podgląd zawartości dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
|
|
|
Podobne pliki |
| Nie znaleziono podobnych tytułów! | |
|
Komentarze |
Aby móc komentować musisz być zalogowanym!
|
|
|