Torrent: DEAMONOLITH - THE MONOLITHIC CULT OF DEATH (2024) [MP3@320] [FALLEN ANGEL] |
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
Deamonolith to powstały na gruzach stołecznego Gortal hord, z którego to debiutem biorę się za bary już od jesieni. Po początkowym zachwycie emocje opadły i dziś mogę bardziej trzeźwym (che che) uchem ocenić rzeczywistą wartość „The Monolithic Cult of Death”.
No i powiem tak: Warszawiacy kurewsko przyłożyli się do tego, aby niniejszy album był mocnym pretendentem do death metalowej topki w tym roku. Przez chwilę się nawet zastanawiałem, czy aby nie będzie to krążek w stylu „płyta roku”. No nie będzie, ale jest zdecydowanie na przedzie peletonu. Death metalowe pierdolnięcie przeplata się tu z odważniejszym spojrzeniem na gatunek i wpływy. Tych ostatnich nie ma wybitnie wiele, ot na tyle by sprawić że jest to album ciekawy – choćby zastosowanie saksofonu.
Natomiast jeśli chodzi o death metalowy rdzeń to moim zdaniem na kwintecie mocno odcisnęły piętno dwie płyty: „Formulas Fatal to the Flesh” i „Gateways to Annihilation”. Duch Morbid Angel unosi się nad debiutem Deamonolith dość wyraźnie, acz nie jest jedynym. Wyłapiemy tutaj i Nile i mroczniejsze tony Immolation. Wszystko podane na bardzo wysokim poziomie. Na tym albumie dzieje się dużo, a to co się dzieje jest gęste i brutalne – chwile na złapanie oddechu macie zaledwie w tych momentach, w których wjeżdża rzeczony instrument dęty. A żeby zintensyfikować przekaz pomiędzy poszczególnymi kawałkami nie ma żadnych przerw – przez co mamy do czynienia z prawdziwie demonicznym monolitem, jak sama nazwa grupy zresztą wskazuje.
No co Wam więcej powiedzieć – Deamonolith jest jeszcze bardziej śmiercionośny od wcześniejszej inkarnacji jego muzyków (a przecież ta była na bardzo wysokim poziomie). Może coś przegapiłem, ale na polskiej scenie death metalowej w tym roku chyba nie spotkałem się z intensywniejszym materiałem, a i spoza Polski nie było wielu takich zespołów. Powiedziałbym, że to doskonały debiut, ale biorąc pod uwagę staż muzyków bardziej będzie tu pasowało stwierdzenie: doskonałe nowe otwarcie. Czapki z głów.
Oracle
„Taylor Swift nagrała piosenkę trwającą 10 minut i podobno tylko ona jest zdolna tworzyć tak długie treści. Założyciele Deamonolith twierdzą, że 10 minut to spacerek dla frajerów. Pół godziny to wyzwanie” – takimi słowami rozpoczyna się biografia nowego potwora naszej sceny metalowej, zespołu Deamonolith. Ich debiutanckie dzieło zostało zatytułowane The Monolithic Cult of Death i wydane za sprawą kolaboracji Godz Ov War i Ancient Death Production dnia 18 października.
Deamonolith powstał na bazie warszawskiego, zasłużonego Gortal. Jego dwaj członkowie (Desecrate – perkusja, Major – gitara) po nieudanym wskrzeszeniu zawieszonego zespołu macierzystego postanowili zacząć pod nową nazwą, z nowymi muzykami. W ten sposób do składu trafili Lucas, Sunrise i Kobuch. Warto tu wspomnieć, że członkowie Deamonolith zdobywali (lub nadal zdobywają) swe doświadczenia w załogach takich jak Sarmat, Imperator, Sacriversum, Pandemonium, Symbolical, Lost Soul, Mortis Dei czy Pyorrhoea. Nie ma tu miejsca na lipę, jest zawodowo i profesjonalnie do bólu. Podstawowe instrumenty zostały nagrane w JNS Studio i tam również dokonano miksu i masteringu. Wokale Kobuch nagrał w bydgoskim Invent Sound Studio, a partie saksofonu zarejestrowano w miejscu prób zespołu. Brzmienie płyty wgniata, nie jest może przesadnie witalne, ale rodzaj muzyki granej przez zespół wymaga maksymalnie zbitej, masywnej produkcji i wszystko mi tutaj pod tym względem pasuje. Skomasowane kawałki atakują słuchacza bez pudła, a bogate w ilość ścieżek partie na całe szczęście nigdy nie stają się ścianą dźwięku. Podejrzewam, że sporo pracy wymagało utrzymanie tego żywiołu w ryzach, ale udało się.
Teraz o muzyce.
Trochę mi zajęło, nim uznałem, że jestem gotowy do napisania recenzji dla The Monolithic Cult of Death. Dziewiczy kontakt z tą muzyką pokazał, że album jest bardzo wymagający, złożony i zasypany dużą liczbą motywów. Nie chciałem podejść do niego po macoszemu, zdecydowałem, że dam sobie czas na jego poznanie i opłaciło się. Materiał zyskuje z czasem, wpuszcza słuchacza w siebie stopniowo. Nie jest to muzyka, jakiej słucha się gdzieś tam w tle, bez uwagi. Płyta wymaga skupienia, zaangażowania. Pewnie nie każdemu będzie się chciało jej poświęcić tyle uwagi, przez co może jej nie docenić, jego strata.
Jak się już przebić przez rozbudowane struktury, okazuje się, że jest to bardzo wdzięczny materiał. Zbudowany na soczystym, amerykańskim silniku spod znaku Florydy i Morbid Angel okresu Tuckera na wokalu i basie (porównanie także odnosi się do brzmienia niskich partii growlu Kobucha). Do masywnego, zdołowanego death metalu muzycy wrzucili trochę agresji znanej z Gortal, trochę black metalu, oraz cząstkę tego co nazywam polskim, klasycznym death metalem i co można usłyszeć na wczesnych płytach na przykład Hate, Vader czy Trauma. Brutalne wpływy dodatkowo wzbogacone zostały o atmosferyczne zwolnienia nadające fajnej przeciwwagi dla dusznego ataku. Nadmienić również należy, że porównania odnoszą się do poszczególnych partii, bo jako całość jest to jazda bez trzymanki, o której najłatwiej napisać po prostu „monolityczny death metal”.
Album powstał jako ponad półgodzinny koncept album, dla celów marketingowych został podzielony na 6 części, ale i tak najlepiej się go słucha w całości. Płycie daleko jest do przebojowości na przykład Crimson zespołu Edge of Sanity, lecz w swojej wadze gatunkowej jest dostatecznie przejrzysta i zapamiętywalna. Po kilku odsłuchach zauważa się już powtarzające się patterny, dzięki czemu da się czegoś „złapać”, co jest dużą zaletą. Wymagający proces z czasem nagradza, daje satysfakcję i jest gwarantem, iż płyta szybko się nie znudzi. Jest dla mnie niewiadomą, czy koncertowo zespół uniesie brzmienie tego co stworzył, ale mam nadzieję się przekonać. Liczę również na to, że nie będzie to projekt jednej płyty.
Brzeźnicki
Hailing from Warsaw, Poland and armed with a lethal strain of progressive Death Metal, DEAMONOLITH are a relatively newer group on the scene, having formed in 2022. “The Monolithic Cult Of Death” is their first formal release, issued through Godz Ov War Productions and co-released with Ancient Dead Productions. Creatively risky and compositionally heavy, DEAMONOLITH have created something that feels wicked, imperialistic and cruel. DEAMONOLITH took a creative gamble by releasing what is, essentially, one large 35+ minute long song. In most conventional music, be it Heavy Metal or otherwise, albums are compromised of songs that have their own lifespans or life cycles, through intros, verses, choruses, bridges, breakdowns and so on. “The Monolithic Cult Of Death” is broken down into six segments, each representing narration from various characters within the music. For over half an hour, the band delivers an unbroken stream of punishingly heavy music with very little solace and sonic relief. Convention is thrown out the window here, instead of intros, choruses and verses, there are vocal narrations and long-form ideas being executed, “The Monolithic Cult Of Death” plays out like a sonic story, with a plot, characters and vocal motifs. Examining the lyrics, one will confront a stark and bleak story revolving around collapse and death of the human race, religious salvation and bleak reality of nothingness at the end of it all. Opening with ‘The Afterfall’, the song begins with an extended intro segment of pianos and ambient noise, followed by decadent riff work and slower drums that march the song forward. After the intro segment, what follows is well-sculpted Death Metal. Churning guitars, blasting drums and throaty barking vocals. ‘The Ultimate Solution’ is a Death Thrash ripper with ugly bursts of cacophony towards the end. ‘The Fall, The Reek & Forlornness’ is an atomic burst of blast beats early on that descends into mid-tempo despondency. ‘The Acknowledgement’ opens with a very Thrash forward riff and features both exceptional melodicism in some areas and absolute crushing fervor in others. ‘Conquerors Of The Void’ is the black sheep of the album, whose segment lasts over 12 minutes in length. Buried within is more Thrash forward riffing, an extended ambient section of clean guitars and piano and closing flurries of single-note tremolo melodicism. There’s even a saxophone thrown into the mix! Ending the record is ‘When All Has Been Done’, an extended outro segment of progressive-minded Death Metal and more ambient noise that leads to the album’s close. The production on “The Monolithic Cult Of Death” favors both drum and vocal presence, with the mix being heavy on both. While being very sonically crowded at times, the riff work never loses its intensity and the individual instrumentation always remains clear and crisp. This is definitely a treat to listen to on larger stereo systems. “The Monolithic Cult Of Death” was a creative risk that paid off immensely. For a band to publish such sinister long-form Death Metal, a bestial rancor spanning more than half an hour of unbroken carnage, is a creative challenge that most bands are not equipped to handle. DEAMONOLITH pulled it off with great execution, superior composition and uncompromising riff work. For more information on DEAMONOLITH, see www.facebook.com/deamonolith. For additional information on Godz Ov War Productions, check out www.facebook.com/godzovwarproductions.
Andrew Krause
1. The Monolithic Cult of Death (35:15)
-The Afterfall
-The Ultimate Solution
-The Fall, The Reek & Forlornness
-The Acknowledgment
-Conquerors of the Void
-When All Has Been Done
Major - Guiuars
Desecrate - Drums & Dark Ambients
Sunrise - Guitars & Classical Guitar
Lukas - Bass
Kobuch - Vocals
Guest musicians:
saxophone by Łukasz Wypych
piano appearance in the opening intro by Magdalena Sienkiel
piano appearance in the interlude by Sebastian Świciak
male clean vocals and choirs by Michał "Xaay" Loranc
female vocals by Anna Malarz
https://www.youtube.com/watch?v=IZuXmy7f5YQ
SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!
[ Pokaż/Ukryj ]
Podgląd zawartości dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
|
|
|
Komentarze |
Aby móc komentować musisz być zalogowanym!
|
|
|