Nie jesteś zalogowany
Aby się zalogować [Kliknij Tutaj] lub skorzystaj z
formularza po lewej stronie w bloku TWOJE MENU
Aby założyć konto [Kliknij Tutaj]


★★★ Premiery ★★★
MENU

Panel Usera
User:
Hasło:
Stwórz konto Odzyskiwanie hasła

Kategorie

Torrent: HIPGNOSIS - VALLEY OF THE KINGS (2021) [WMA] [FALLEN ANGEL]
Dodał:  Fallen_Angel
Data: 02-10-2025
Rozmiar: 609.33 MB
Seedów: 0
Peerów: 0
Kondycja:

Zaloguj się aby pobrać



Kategoria:  Muzyka Polska
Zaakceptował: Nie wymagał akceptacji
[?]
Informacje

Pokazuje ile razy plik torrent był pobrany z naszego portalu
Liczba pobrań: 1
[?]
Informacje

Pokazuje ilość komentarzy wystawionych na naszym portalu
Liczba komentarzy: 0
Ostatnia aktualizacja: 2025-10-02 16:35:18

OPIS:

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...



Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z muzyką krakowskiego Hipgnosis. Do redakcji czasopisma, w którym wówczas pracowałem, przyszła płyta "Sky is the Limit", a że wszelakie progresywne dźwięki trafiały do mnie niemal z automatu i tym razem to ja miałem zrecenzować wspomniany album. Widząc nazwę zespołu, pomyślałem sobie szyderczo: No tak, kolejny młody zespół zafascynowany Pink Floyd. Gdy jednak płyta trafiła do odtwarzacza, stopniowo szyderczy uśmiech zmieniał się w wyraz zachwytu. Zwłaszcza, że grupa mocno korzystała z elektronicznego instrumentarium (elektroniczna perkusja, syntezatory gitarowe…), co bardzo odpowiadało moim dźwiękowym fascynacjom. Najważniejsza jednak była sama muzyka. A ta wciągnęła mnie bez reszty. I dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że za pseudonimami kryją się muzycy, których debiutantami trudno byłoby nazwać. Reasumując ten przydługi wstęp, od tego czasu stałem się bacznym obserwatorem działań zespołu Sławka Ziemisławskiego, a nawet jego fanem. Dlatego na ten wyjątkowo długo wyczekiwany trzeci album czekałem z wielką niecierpliwością. Ale w końcu jest!

"Valley of the Kings" to naprawdę pokaźna dawka muzyki, która wypełnia ten dwupłytowy album! Jak napisał na stronie sam zespół, to kolejna spójna opowieść, tym razem o życiu człowieka od narodzin do... no właśnie, dokąd? Do śmierci czy jednak dłużej...? A może zależy to tylko od tego, w co wierzymy?

Zacznę może od końca, czyli najważniejszej kompozycji na tej płycie. Dwuczęściowej suicie "Traveller". Trwająca jedenaście minut część pierwsza zaczyna się od kosmicznie elektronicznych dźwięków, których nie powstydziłby się Gary Numan czy inni ambitniejsi, post-noworomantyczni artyści. To jednak tylko zaproszeni do niezwykłego, bardzo różnorodnego i niepokojącego dźwiękowego świata Hipgnosis. Intrygujący głos KUL (w cywilu Anny Batko, którą pamiętam jeszcze z lat dziewięćdziesiątych i występów w równie interesującej grupie Albion), jeszcze bardziej potęguje ten mroczny nastrój. Po chwili zaczyna się jednak instrumentalne szaleństwo, niczym połączenie el-muzycznej awangardy z prog-rockową mocą, którą pięknie dopełnia głos. Pod koniec pojawia się nieco gotyzujący nastrój, który mi kojarzy się z muzyką, jaką w swoich pamiętnych audycjach prezentował nieodżałowany Tomek Beksiński. Emocje aż rozsadzają słuchacza. A to przecież tylko ta krótsza część utworu Traveller. Ta druga trwa ponad 44 minuty! To jeden z takich utworów, przy słuchaniu którego same nasuwają się słowa Franka Zappy mówiące o "tańczeniu o architekturze". Trudno w każdym razie opisać słowami to co dzieje się, a właściwie to jak oddziałuje na słuchacza ten utwór. Po prostu hipnotyzująca, transowa magia. To właśnie za takie dźwięki pokochałem ich muzykę piętnaście lat temu. I to jeden z tych utworów, po wysłuchaniu którego trudno wrócić do rzeczywistości. Właściwie tylko dla tych dwóch kompozycji warto sięgnąć po "Valley of the Kings". A to przecież nie wszystko co znalazło się na tym wyjątkowym wydawnictwie.

Wcześniej dostajemy sześć, równie niezwykłych kompozycji. Pierwsze dźwięki tej płyty, to utwór "Macbeth", rozpoczynający się niczym jakaś suita Tangerine Dream czy tego typu wykonawców, jednak po kilku chwilach utwór pokazuje bardziej piosenkowy charakter. Do momentu, gdy docieramy do niemal orkiestrowej wstawki, przeradzającej się w transowy, bardziej współcześnie elektronicznie brzmiący fragment. I tak ten utwór się rozwija, pozostawiając we mnie podobne odczucia jak te, które towarzyszyły mi gdy pierwszy raz usłyszałem na przykład utwór "Mantra". Niesamowite powitanie i zarazem pułapka. Bo po tych dźwiękach już wiemy, że staliśmy się zakładnikiem Hipgnosis i płyty "Valley of the Kings".

Takich rozbudowanych utworów jest tu zresztą więcej. Jak bardziej spójny pod względem nastroju, przestrzenny "Hyde Park" (ze wspaniałą, trochę awangardową końcówką) czy zróżnicowany dynamicznie "Heavy". Tak, taki Hipgnosis lubię najbardziej! A co jak ktoś nie czuje się na siłach, by zaczynać przygodę z tym albumem od tak ambitnych i rozbudowanych dźwięków? Znajdziemy tutaj także krótsze formy. Jak utwór "Love" - klimat ten sam, ale w skondensowanej formie, nadającej ich muzyce bardziej przystępny, żeby nie powiedzieć wpadający w ucho charakter. "Puls Life" z kolei zaczyna się niczym - nota bene także wspaniała - muzyka do serialu "Stranger Things". Klasyczna muzyka elektroniczna, ale widziana z dzisiejszej perspektywy. Po prostu kolejna perła na tym albumie. W podobny nastrój wprowadza nas "Depart Like A Tree", spuentowany piękną - i nie jedyną na tej płycie - "moogową" solówką klawiszy i wzbogacony wyjątkową partią wokalną, pod koniec trochę odbiegającą od melodyki, do której nas przyzwyczaiła KUL.

Ufff, dosyć tych peanów. Kiedyś Wiesiek Królikowski powiedział mi, że "pozycja na kolanach nie jest wygodna do pisania recenzji". Ale co ja mogę zrobić, jak wpadła mi w ręce płyta, która faktycznie sprawiła, że znalazłem się w takiej pozycji. Co mogę jeszcze dodać? Chyba tylko tyle, że jak dla mnie, to nie tylko jedna z najpiękniejszych polskich płyt ostatnich miesięcy, ale może i lat. Hipgnosis - wielki szacunek. Naprawdę warto było czekać. A teraz wracam do słuchania tych dźwięków, bo organizm sam się domaga, by dostarczyć mu kolejną dawkę tej używki, która się zowie "Valley of the Kings".

Michał Kirmuć


Powstała ponad piętnaście lat temu krakowska formacja Hipgnosis zawsze miała wokół siebie – przynajmniej w moich odczuciach - pewną aurę tajemniczości. I nie chodzi tu tylko o to, że muzycy od początku ukrywali się pod pseudonimami SEQ, KUL, THUG, PITU czy Przemo. Bo już w ich muzyce zawsze była jakaś niejednoznaczność i tajemnica. A i koncerty (miałem okazję widzieć formację sześć lat temu w Łodzi) miały w sobie coś z pełnego transu misterium, podkreślonego kluczową elektroniką, transową sekcją rytmiczną i introwertyczną na scenie KUL. Poprzez związki z krakowską sceną progresywnego rocka (choćby Anna Batko, wokalistka Albionu), czy udział w muzycznych wydarzeniach związanych z tą muzyczną szufladą, zawsze byli postrzegani przez pryzmat prog rocka. Czy słusznie? Raczej nie, chyba że odrzucimy w ich przypadku tradycyjne pojmowanie tego stylu i nazwiemy ich formację progresywną, bo poszukującą nieszablonowości i odchodzącą od artrockowych standardów i schematów.

I pewnie dlatego ich każda płyta była artystycznym wydarzeniem w świecie ludzi poszukujących w muzyce czegoś więcej. Tak samo jest w przypadku, Valley Of The Kings, trzeciego studyjnego albumu grupy, na który trzeba było czekać aż dziesięć lat. To oczekiwanie oczywiście potęguje jego wartość już na starcie. Ale nie na wyrost. Zupełnie zasłużenie.

Artyści w swojej twórczości zawsze byli bezkompromisowi i także w przypadku tego wydawnictwa pokazali, że lubią iść pod prąd. Choćby w zakresie dostępności płyty. Bo ta osiągalna jest na nośnikach fizycznych oraz wyłącznie na Bandcampie, nie zaś na innych portalach streamingowych, gdyż muzycy nie chcą wspierać nieuczciwego ich zdaniem sposobu traktowania twórców. Zamieścili zresztą wewnątrz gustownego digipaku wiele mówiące motto: streaming doesn't kill music - but it kills musicians!

Na najnowszym dwupłytowym albumie, zawierającym ponad półtorej godziny muzyki, artyści ujawniają swoje nazwiska, jednak ich muzyka nic a nic nie traci ze swojej tajemniczej aury. Koncept, będący – według słów artystów – opowieścią o życiu człowieka od narodzin do … no właśnie, dokąd? Do śmierci, dłużej? - wraz z ciekawą szatą graficzną (po raz kolejny album zdobi obraz Tomasza Sętowskiego, tym razem zatytułowany Dolina Królów) i muzyką, tworzy spójną, jednorodną całość.

I tak trzeba tej muzyki słuchać. Bez odrywania utworów od całości. Wszystkie spaja niezwykle ekspansywnie wykorzystywana elektronika, duża rola sekcji rytmicznej, chyba nieco mniejsza gitar i czasami chłodny, jakby „nieobecny”, innym razem pełen pasji i emocji, głos Anny Batko. Jest w tym wszystkim miejsce na złowieszczo brzmiące symfoniczne figury w Mackbeth, mnóstwo ambientowych rozwiązań (na przykład Puls Life) ale i space rockowe rozwiązania czy totalnie odjechaną psychodeliczność w znakomitym Hyde Park. A jak ktoś poszukuje dramatycznego i przejmującego piękna polecam finał 11 – minutowego Traveller Part 1, w którym wokalizy Batko, w połączeniu z potężnym brzmieniem, emocjonalnie rozsadzają.

Formacja tak to sobie wymyśliła, że na pierwszym dysku umieściła siedem kompozycji, zaś na drugim tylko jedną. Za to trwająca aż trzy kwadranse Traveller Part 2. Odważna decyzja, bo to rzecz bazująca na klimacie, transie, hipnotyczności, czerpiąca z ducha psychodelii i muzyki etnicznej, a do tego jej początek mógłby posłużyć jako idealna ścieżka dźwiękowa do klasycznego, demonicznego horroru albo traumatycznego dramatu psychologicznego.

Nie jest to oczywiście muzyka łatwa, z pięknymi solówkami i prostymi refrenami. Bardziej rzecz stymulująca naszą wyobraźnię, zmuszająca do zamyślenia i zatrzymania. I na swój sposób piękna w niejednoznaczności.

Mariusz Danielak


Krakowski zespół Hipgnosis po 10 latach od ostatniego wydawnictwa studyjnego „Relusion” powraca z nowym albumem. „Valley Of The Kings” to album dwupłytowy (z czego na drugim krążku znalazł się tylko jeden utwór) i jest on kolejną opowieścią o życiu człowieka od narodzin do… no właśnie, do kiedy? Do śmierci? Dłużej?… Wydawnictwo zostało udostępnione wyłącznie na fizycznych nośnikach oraz na Bandcampie. Nie będzie go na żadnym innym serwisie streamingowym, gdyż muzycy świadomie nie chcą wspierać nieuczciwego procederu traktowania twórców przez wspomniane serwisy (teoretycznie nowa dyrektywa unijna miała w zamyśle to zmienić, lecz nasz kraj nie kwapi się, by dostosować prawo autorskie do tego rozporządzenia).

Okładkę nowej płyty stanowi obraz Tomasza Sętowskiego „Dolina Królów”. A jaka jest muzyka na tym albumie? Przede wszystkim jest na niej jeszcze mniej gitar w stosunku do poprzedniego albumu (na gitarze gościnnie zagrał Filip Wyrwa epizodycznie w utworach „Hyde Park”, „Heavy” i "Macbeth”; Filip już wcześniej był muzykiem tego zespołu do 2008 roku, a potem jeszcze gościnnie grywał na późniejszych koncertach). Klawiszy i elektroniki jest tu dużo, powiem nawet, że bardzo dużo. I to do tego stopnia, że elektroniczne brzmienia całkowicie zdominowały całe wydawnictwo spychając pozostałe instrumenty do roli dodatków. Skład zespołu jest dokładnie taki, w jakim grali swe ostatnie koncerty przed pandemią i, co ciekawe, członkowie Hipgnosis tym razem postanowili się ujawnić (na poprzednich płytach muzycy ukrywali się pod pseudonimami), przedstawiając się z imienia i nazwiska. Liderem zespołu jest SeQ (Sławek Ziemisławski – perkusja, klawisze, elektronika), na wokalu nieodmiennie KuL (Ania Batko znana z Albionu), na basie i dodatkowym wokalu PiTu (Piotr Nodzeński), na klawiszach ThuG (Radosław Czapka) oraz jako wokal growlujący/recytujący PRZEMO (Przemek Nodzeński – syn basisty). Przemek od 2012 roku okazjonalnie występował z zespołem dodając growle do starszych numerów podczas koncertów. Tu growli nie ma za wiele (pojawiają się jedynie w utworach „Macbeth” i „Depart Like A Tree”). Gościnnie na skrzypcach (w utworze "Traveler Pt. 2") gra Ewa Jabłońska, która doknała nie lada sztuki: nagrała swoje partie dwa razy po 45 minut pełnymi podejściami, bez cięć. Na płytę wybrano jedno pełne podejście.

Rozpoczynający płytę dziesięciominutowy utwór „Macbeth” był grywany na ostatnich przed pandemią koncertach zespołu. I choć należy on do wyróżniających się tematów tego wydawnictwa, to musze stwierdzić, że początkowe utwory na płycie nie zrobiły na mnie dużego wrażenia (zapewne dlatego, że wolę bardziej dynamiczne numery, a klasyczny synth pop wolę w wykonaniu grup z lat 80.). Niektóre dość szybko i niezauważalnie przemijają (zwłaszcza instrumentalny „Puls Life”). Może z kolejnymi przesłuchaniami płyty bardziej się przekonam do jej początkowych fragmentów (przyznaję, tak było w przypadku albumu „Relusion”)? Ballada „Hyde Park” sprawia wrażenie nieco rozwleczonej. Ciekawiej zaczyna się dziać dopiero bliżej środka płyty, a ściślej od utworu „Heavy”. Na początku „Heavy” można usłyszeć fragment „On the Run” z repertuaru Pink Floyd. Wokal Ani Batko został tu bardzo wyeksponowany. Często zachwyca ona swą niesamowitą ekspresją, szczególnie w utworach umieszczonych pod koniec pierwszego krążka. Wstęp do „Depart Like A Tree” może trochę przypominać solową twórczość Petera Gabriela - zapewne dzięki melorecytacji bardzo przypominającej głos Petera.

Prawdziwym magnum opus krążka jest kompozycja „The Traveller Part 1”: krystalicznie czyste wokale pełne ekspresji i niesamowity unoszący się w powietrzu klimat, który pamiętamy jeszcze z płyty „Relusion” jest tym, co z pewnością trafi do serc wiernych fanów Hipgnosis. Pierwsza płyta kończy się złowrogimi, zanikającymi elektronicznymi dźwiękami (podobne dźwięki pojawiały się już w utworze „Heavy”). Zakończenie trzymające w napięciu. Stan zawieszenia, niepewności… Może nawet dyskomfortu?...

Na szczęście jest jeszcze dysk nr 2. Wypełnia go tylko jeden utwór - „The Traveller Part 2”. Zaczyna się dokładnie takimi samymi niepokojącymi dźwiękami, ale dalej mamy ponad 30 minut wielkiej elektronicznej impresji. Mroczne i kakofoniczne brzmienia mogą przywoływać na myśl na przykład „The Waiting Room” z repertuaru Genesis. Z każdą minutą robi się coraz bardziej tajemniczo i coraz bardziej intensywnie. Do elektroniki dołączają instrumenty perkusyjne, a potem cały zestaw perkusyjny. Robi się coraz bardziej hałaśliwie, a po około 32 minutach wszystko się uspokaja i do samego końca mamy już tylko wokalizę Ani Batko w towarzystwie klawiszy. Ta impresyjna część druga „Travellera” może trochę kojarzyć się z pamiętnym 22-minutowym utworem „Large Hadron Collider” z albumu „Relusion”, lecz w tym przypadku mamy o wiele bardziej zakręcony numer, w którym zdecydowanie więcej się dzieje (choć koncepcja utworu jest bardzo podobna). Zaś ostatnie 12 minut może się kojarzyć z „Mantra – Sky Is The Limit”, który kończył debiutancki krążek zespołu. Pomysł ten sam, lecz melodia inna. Na koniec następuje wyciszenie i w taki oto sposób kończy się najbardziej eksperymentalny utwór z tego wydawnictwa. Utwór udany, trudny i wymagający. Na miarę awangardowych kompozycji Klausa Schulze.

Dziesięć lat czekania na kolejny album Hipgnosis i, pomimo drobnych uwag, uważam, że warto było tyle czekać. Płyta „Valley Of The Kings”, choć różna od poprzednich, posiada jednak z nimi wiele wspólnych cech. Podobnie jak na poprzednim wydawnictwie mamy dwa utwory instrumentalne i podobnie jak wcześniej płytę kończy rozbudowany utwór instrumentalny. Jest bardziej mrocznie w stosunku do wcześniejszych wydawnictw i zdecydowanie mniej tutaj chwytliwych i wpadających w ucho numerów. Całość jest mimo to w miarę spójna. Brzmi bardzo przestrzennie i zawiera tak dużo muzyki, że z pewnością nikt nie pozostanie na nią obojętny. Lecz…wydaje mi się, że chyba nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak „Sky Is The Limit” czy „Relusion”. Choć, tak jak już zastrzegłem się powyżej, być może wraz z kolejnymi przesłuchaniami przekonam się bardziej.

Paweł Świrek


Przerwa pomiędzy „Sky Is the Limit” a „Relusion” trwała 5 lat. Tym razem przyszło nam czekać aż 10. Czy to oznacza, ze kolejna płyta ukaże się za lat 20? Zostawmy tę kwestię i przejdźmy do najnowszego wydawnictwa nietuzinkowej formacji zwanej HIPGNOSIS.

Uwagę zwraca już okładka zdobiąca elegancki digipack. Obraz Tomasza Sętowskiego, jak większość jago prac, które miałem okazję zobaczyć, po prostu powala . Abstrakcyjne światy przez niego tworzone, hybrydy budowli i ludzi są oszałamiające i obok Zbigniewa Bielaka jest on obecnie jednym z najbardziej intrygujących polskim artystów grafików.

Muzycznie? Powiedzieć o tej płycie, że to ogromna dźwiękowa piguła to jakby nic nie powiedzieć. Album został podzielony na dwa krążki CD, z czego ten drugi to trwający ponad 40 min transowy, niemal ambientowy i pozbawiony wokali „Traveller Part 2”.

Płyta numer jeden ma nieco bardziej klasyczny układ, to 7 utworów, choć w przypadku HIPGNOSIS nigdy nie mieliśmy do czynienia z typowymi piosenkami. Króluje to dość spokojna i klimatyczna muzyka oparta w dużej mierze o brzmienia instrumentów klawiszowych i nieziemskie wokale KuL. Pulsujący bas, niespieszna melodia, odrobina zdecydowanych klawiszowych uderzeń, i (UWAGA) growle to cechy charakteryzujące otwierający krążek utwór „Macbeth”. Następujący po nim „Love” rozpoczyna się nastrojowo, ale z czasem nabiera dynamiki ocierając się o zimnofalowe klimaty. Niezwykle przekonująco wypada „Hyde Park”, w którym KuL śpiewa delikatnie a zakończenie to gitarowy, psychodeliczny odlot. Lubicie serial Stranger Things? Ja lubię, a instrumentalny “Puls Life” nieodparcie kojarzy mi się ze ścieżką filmową tego hitu Netflixa. W „Heavy” pojawia  się coś co nazywam kontrolowanym chaosem kontrastującym z dziewczęcym, niemal dziecięcym głosem KuL. Zaskakująco prezentuje się „Depart Like a Tree”, gdyż w otwarciu słyszymy męski wokal a oniryczny klimat jest przetykany czymś na kształt… reggae? Utwór zamykający ten krążek to „Traveller Part 1” I stanowi on jedynie przygrywkę do płyty drugiej. Jest mocno elektroniczny, podszyty ambientem i zachęca do odpalenia kolejnego krążka.

HIPGNOSOS nagrali trudną płytę. Nie jest to album, który masowo trafi pod strzechy. Nie znajdziecie go też na platformach streamingowych, bo jak głosi zespół „Streaming doesn’t kill music – but it kills musicians”. Tu ważna jest całość, grafika, teksty i muzyka, jedno nie może istnieć bez pozostałych. „Valley of the Kings” to kilkadziesiąt minut wysmakowanej sztuki i jeśli jesteście otwarci na nowe doznania to płyta dla Was.

Piotr Michalski


Hipgnosis is this group founded in 2004 tinged with Floydian sounds at the start. In 2011 'Relusion' was released on a neo prog planing base, on the border between Pink Floyd and Tangerine Dream, a little post and with a superb feminine voice. This 3rd album is a double, including a single track on the second, recounting the full life of a man like a musical theater play. This is also the first time that the musicians have revealed their names, so I can say that Anna has a very beautiful voice enveloped in electronic sounds and various keys and a violin piloted by Ewa; the growls are not from Donald Cardwell but from the bassist's son.
"Macbeth" begins the album, the only track played before pandemic for a symphonic entry, a melting pot between advanced new age and dance breaks, yes you read that right; the synths give their touches, Anna des Albion her organ and a final on the 'Ushuaia' to show the diversity. Love 'for a short, sung, rhythmic piece, giving space to synths and metronomic drums. 'Hyde Park' on a latent track, an atmospheric ballad at the beginning that will start with Schulze sounds and then a Peter Gabriel finale where gripping percussions combine with a squirting guitar. "Puls Life" on a Tangerine Dream base, an atmosphere of the 70s merging synths and bringing on Schulze, a more revival track. 'Heavy' on Look for the Boy 'just for the key, plus prog on On The Run' by Pink Floyd; we approach the dark wave, a sound that leads to trance; 3 minutes and Anna finally appears her voice, beautiful, a bit on Lisa Gerrard, that's telling you the tone, the vibrations! A brutal finale with percussions, synths coming out all over the place. "Depart Like A Tree" and a soaring intro, male voice, come on we rock to a tune Peter Gabriel could have created; Anna then comes to push the song on an air of musical comedy, cabaret genre, the most pop title in the end; Anna then returns as a liberator for this swing ballad.

'Traveler Part 1' and the return to the electronic / psychedelic atmosphere, a bit on Quantum Fantay and of course the fathers Ozric Tentacles, a bit new age / dark age for this long sequel which finally deposits and descales. The ardor of the record and its dark, lugubrious side engages in the 2nd part on the same tune "Traveler Part 2", well there it is "Atem", "Zeit", "Black Dance", oppressive and regressive atmosphere; 30 minutes to donf for a hypnosis without drugs, without suspect spirits, those which make you see the purple night; a cacophony orchestrated on a long explosive crescendo by the contribution of the drums; the last quarter of an hour with that ultimate break, soaring where Anna's voice is magnified; a sort of mantra of the new millennium, where Schulze recalls his association with Lisa Gerrard, here it is Anna who orchestrates and melts the most recalcitrant of you.

Hipgnosis continues its slow definition of cosmic, electronic rock and religious limit with their latest avant-garde opus. Slawek took 10 years to release this long, dark, bewitching and symphonic opus; 10 years to take you to scorched lands where every sound can no longer be stopped, an album without concession where you have to be able to still love traveling for a long time.

Alain PP




CD 1:
1. Macbeth   10:26
2. Love   3:39
3. Hyde Park   9:15
4. Puls Life   5:22
5. Heavy   8:21
6. Depart Like A Tree   4:24
7. Traveller Part 1   10:58

CD 2:
1. Traveller Part 2   44:17




Sławek SEQ Ziemisławski - drums ,keyboards, sequencers, virtual synthesizers,
Anna KUL Batko - lead vocal, vocals
Piotr PITU Nodzeński - bass, vocals
Radosław THUG Czapka - keyboards
Przemek PRZEMO Nodzeński - vocals in 'Macbeth' & 'Depart Like A Tree'

Guests:
Ewa Jabłońska - electric violin
Filip GODDARD Wyrwa - electric guitar




https://www.youtube.com/watch?v=EmP5rgXCpyQ



SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!

DETALE TORRENTA:[ Pokaż/Ukryj ]


Komentarze

Aby móc komentować musisz być zalogowanym!