...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
'Logic is the beginning of wisdom; not the end.' - Spock
No i stało. Po chwilach grozy związanych z wciągnięciem w czarną dziurę załoga statku Hawkwind wróciła na swój właściwy kosmiczny szlak. Jednak pewne (niezbyt groźne jak się okazało dla funkcjonowania okrętu) uszkodzenia struktury plazmy napędzające silniki warp wymagały pewnej korekty kursu, której efektem była płyta „Hall Of The Mountain Grill”. Kolejnym naturalnym następstwem podróży była (nie pierwsza już) wymiana oficerów pokładowych; Robert Calvert odpowiadający za stronę liryczną utworów grupy, wyruszył niczym Spock w jednozałogowy lot w poszukiwaniu swojego kolinahr (czyt. postanowił spróbować sił solo czego efekt usłyszymy w tym samym roku w postaci firmowanej jego nazwiskiem płyty „Captain Lockheed and the Starfighters”), ponownie na liście „zagninionych w akcji” znalazł się Dik Mik, natomiast lukę na liście rekrutów wypełnił skrzypek Simon House, przechwycony po rozpadzie zespołu High Tide.
„Hall Of The Mountain Grill” jest pozycją nieco łagodniejszą od topornej „Doremi Fasol Latido”. Wydawać się może, iż brzmienie zespołu zasadniczo sie nie zmieniło, a płyta też nie brzmi inaczej, lecz zespół nieco zaczyna sięgać po pewne elementy muzyczne, dzięki których wykorzystaniu kieruje się nieśmiało na ścieżkę klasycznego rocka progresywnego.
Już od samego początku płyty słuchać różnice. W otwierającym „The Psychodelic Warlords (Dissapear In Smoke)” są wprawdzie świdrujące UFS-y, jednak wchodząca po chwili partia gitary jest ładgodniejsza od tych z poprzedniej płyty, do tego (wykorzystany po raz pierwszy) podkład melotronowy i snujący się dość leniwie śpiew Dave’a Brocka, prowadzący ciekawą linię melodyczną zdają się brzmieć świeżej w porównaniu z poprzednimi kompozycjami grupy. Niemniej jednak ten sam hawkwindowy charakter utworu pozostał, delikatnie rozwijający się i budujący ten kosmiczny-psychodleliczny klimat. Jednak łagodne przejście w symfoniczny „Wind Of Change” jak i sama kompozycja jest już czymś nowym. Delikatne organowe pasaże, partia skrzypiec wraz z ciepłymi chórkami tworzą niemal podniosły nastrój. Słuchając „Wind Of Change” czujemy, że grupa postawiła tutaj bardziej na ‘atmosferyczność’ i pompatyczność kosztem motoryki co - jak się okazało - dało niezwykle poztytwny skutek, gdyż utwór sam w sobie jest poruszający i zapadający w pamięć.
„D-Rider” Nika Turnera zdaje się być już nawiązaniem do ciekawych fragmentów poprzedniej płyty; pozornie nieskomplikowany rytm, szybka zmiana tempa w okolicach refrenu. Przyznać jednak należy, że pomimo swojej prostoty utwór ma wiele symfonicznych smaczków pełniących wprawdzie jedynie rolę tła, ale dzięki temu kreujących obraz bardziej przmyślanego tworu.
Akustyczny „Web Weaver” dzięki partii fortepianu brzmi nieco (nie po raz pierwszy zresztą w karierze Hawkwind) floydowo. Utwór trzeba zaliczyć na plus, choć momentami kompozycja wydawać się może we wstępie niczym innym jak nieco zmodyfikowaną wariacją „You Know You’re Only Dreaming” z płyty „In Search Of Space”. Dopiero później przy zmianie tempa w okolicach drugiej minuty trwania utworu robi się nieco ciekawiej.
Zarejestrowany na żywo „You’d Better Belive It” (rzecz z kanadyjskiego Edmonton) jest niczym innym jak tylko nieciekawymi popłuczynami po „Doremi Fasol Latido”; szybkie tempo, toporne gitarowe riffy, nawet wciśnięte mocno na siłę partie skrzypcowe Simona House’a nie ratują utworu. Jeśli lubicie niekontrolowane jazdy, których zespół dał swoje próbki na „Doremi Fasol Latido” i „Space Ritual”* to jest to coś dla was. Niestety umieszczenie go na „Hall Of The Mountain Grill” był – delikatnie powiedziawszy – nie najszczęśliwszym pomysłem, gdyż „You’d Better Believe It” dość brutalnie burzy nastrój i klimat zbudowany poprzez spójny charakter poprzenich kilku kompozycji.
Na szczęście instrumentalny utwór tytułowy (pióra Simona House’a) wyrównuje proporcje. Znów robie się symfonicznie; główna partia fortepianu tworzy dość błogi nastrój, a melotron, delikatne syntezatorowe tło, skrzypce i niemal niesłyszalna partia fletu budują tę ciekawą ‘orkiestrowość’. Szkoda tylko, że kompozycja kończy się po niewielu ponad dwóch minutach; aż prosiło się aby rozwinąć ją jeszcze bardziej.
„Lost Johnny” Lemmy’ego również brzmi inaczej. Główny motyw gitarowy wydaje się mieć bardziej blues-rockowy charakter niż hawkwindowy. Całość momentami podchodzi bardziej pod wczesny Cream niż pod to co pan Kilmister zacznie tworzyć kilka lat później z Motörhead.
„Paradox” jest kolejnym fragmentem zarejestrowanym w Edmonton. Wydawać by się mogło, iż będzie to kolejny masakrator pokroju „You’d Better Believe It”. Na szczęście pomimo rozpędzonego - zwłaszcza w środku utworu - tempa kawałek ma swój ład i skład. Jest ciekawa linia melodyczna, nieco symfoniczne tło i jest mimo wszystko fajnie budowana dramaturgia całości.
Co jeszcze? No tak. „Goat Willow” – kolejna symfoniczna miniaturka wciśnięta między motoryczne cielska „Lost Johnny” i „Paradox”. Jest znów delikatny klawiszowy podkład, do tego złowrogie dźwięki popsutej pozytywki (wprowadzające tę ciekawą mroczność) oraz partie fletu i klawesynu pod koniec. Klimat i piękno... i zaledwie minuta i 38 sekund...
Hawkwind na „Hall Of The Mountain Grill” - pomimo swojej oczywistej spuścizny odziedziczonej po „Doremi Fasol Latido” - zmienia się i to zmienia się na lepsze. Kompozycje nabrały wyrazistości, ładu, odpowiedniego szlifu, a całość okazała się być przymiarką do najlepszej płyty zespołu, która ukaże się rok później, będącej wynikiem współpracy z pewnym znanym pisarzem science-fiction.
Paweł Horyszny
Po doskonałym podsumowaniu dotychczasowych dokonań koncertówką "Space Ritual", grupa Hawkwind zabrała się do pracy nad nowym materiałem. W międzyczasie ze składu odszedł odpowiedzialny za elektroniczne efekty dźwiękowe Michael Davies, lepiej znany pod pseudonimem Dik Mik. Jego miejsce zajął Simon House, były członek właśnie rozwiązanego High Tide. Choć nowy muzyk nie miał szczególnie dużego udziału w procesie komponowania, jego wkład w ostateczny kształt albumu jest nieoceniony. Jego partie na syntezatorze, melotronie i skrzypcach znacznie urozmaiciły brzmienie zespołu oraz nadały mu trochę bardziej progresywnego charakteru. Wydawnictwo zostało zatytułowane "Hall of the Mountain Grill", nawiązując do słynnej kompozycji "W grocie Króla Gór" (org. "In the Hall of the Mountain King") Edvarda Griega, ale też do ulubionej kawiarni muzyków, The Mountain Grill.
Dwa spośród dziewięciu zamieszczonych tutaj utworów zostały zarejestrowane na żywo, w styczniu 1974 roku, podczas występu grupy w londyńskim Edmonton Sundown. Zarówno "You'd Better Believe It", jak i "Paradox", stylistycznie nie odbiegają od wcześniejszych dokonań Hawkwind. To wciąż bardzo proste i energetyczne, oparte na motorycznym riffowaniu granie. Jednak brzmienie nie jest już tak surowe i chropowate. Nie tylko dzięki dodatkowym instrumentom (skrzypcom i syntezatorowi w tym pierwszym, melotronowi w drugim), ale także łagodniej przesterowanym gitarom, które momentami mają wręcz nieco nowofalowy charakter, co w 1974 roku brzmiało bardzo oryginalnie. Bardziej wyrazista zdaje się również warstwa melodyczna, co zresztą w równym stopniu dotyczy całego albumu.
Studyjne nagrania powstały w maju i czerwcu w londyńskim Olympic Studios. "The Psychedelic Warlords (Disappear in Smoke)" stylistycznie, aranżacyjnie i brzmieniowo nawiązuje do utworów koncertowych, łącząc hardrockową psychodelię z wcześniejszych płyt oraz progresywne partie melotronu i saksofonu. Bardziej hardrockowy charakter ma "Lost Johnny", skomponowany i zaśpiewany przez Lemmy'ego (który później nagrał go ponownie z Motörhead), choć istotną rolę w tej wersji odgrywają kosmiczne dźwięki syntezatora. W spacerockowe, ale już łagodniejsze rejony podążają także "D-Rider" i częściowo akustyczny "Web Weaver", oba z istotną rolą brzmień elektronicznych. Najbardziej zaskakują jednak trzy instrumentalne nagrania: "Wind of Change", tytułowy "Hall of the Mountain Grill" oraz "Goat Willow" - wszystkie zdominowane przez instrumenty klawiszowe; w pierwszym pojawiają się także skrzypce i sekcja rytmiczna, w drugim skrzypce, a w ostatnim zanza i gitara akustyczna. Takich, całkiem finezyjnych, utworów można by się spodziewać raczej po jakimś stricte progresywnym zespole, a nie po Hawkwind, jednak na tym albumie naprawdę pasują.
"Hall of the Mountain Grill" jest świadectwem większej dojrzałości zespołu. Same kompozycje nie różnią się może od tych z wcześniejszych wydawnictw (choć pewien postęp w kwestii melodycznej jest zauważalny), natomiast aranżacje i brzmienie są znacznie bogatsze, różnorodne, a tym samym bardziej interesujące. Wciąż nie jest to muzyka, którą pod względem kreatywności można by postawić w jednym rzędzie z Pink Floyd lub Gong, jednak nie powinno to przeszkadzać w czerpaniu przyjemności ze słuchania tego albumu, bo to naprawdę fajne granie.
Paweł Pałasz
With this 1974 release, Hawkwind fans got themselves a bit of a shock in the band's new sound. With the arrival of keyboardist/violinist Simon House, Hawkwind added a sweeping symphonic edge to their sonic palette and upped the musicianship a few notches in the process, but still being able to ferociously rock out as before. The addition of the swirling mellotrons and violin only enhanced the band's spacey/trippy atmospheres.
The new sound was best realized on tracks like "The Psychedelic Warlords (Disappear in Smoke)", "D-Rider" and "Paradox". Hawkwind's flat-out rocking side still gets a good airing on tracks like "You'd Better Believe It" and "Lost Johnny", where good 'ol Lemmy steps up to the mike! Simon House has a beautiful solo entry in "Hall of the Mountain Grill" (the name taken from a popular London hippie restaurant).
Rather conspicuous by its total absence though is Robert Calvert's sci-fi/fantasy poetry interludes between songs (at the time, Bob had to be checked into the nearest nuthouse). This is not necessarily a detriment, but it may have caused some listeners to wonder at first. Michael Moorcock would fill this gap admirably on the next album Warrior On the Edge of Time and eventually, Bob would return to the fold.
Overall, the album has a clear, crisp and fittingly spacious production quality, thankfully not tipping over into an echo-drenched mush, each instrument clear and distinct. If you love space-rock, this IS an essential album for your library!
The Owl
It's 1974, and Hawkwind have gone all melodic! Ironically, the best track here is probably the soft synthesiser instrumental, "Wind of change".
There's plenty of the classic Hawkwind sound on tracks such as "Psychedelic Warlords" and "You'd better believe it", but even then, they are tarted up nicely. "D-rider" features some classic phasing (whatever happened to phasing anyway?), while "Paradox" varies the pace to great effect during some acid pop rock(!).
This album signalled the introduction by the band of more ambient and melodic tracks, or parts of tracks than we were used to. By doing so, the band demonstrated that they were in fact extremely adaptable, and not the "Status Quo" of acid rock previous offerings may have implied.
The remastered CD has 4 bonus tracks, of which "It's so easy" is the only one which may be considered worth seeking out (the other three are just edits). This version of the album is also lavishly packaged in a superb digipak cover.
Easy Livin
1. The Psychedelic Warlords (Disappear In Smoke) 6:51
2. Wind Of Change 5:06
3. D-Rider 6:15
4. Web Weaver 3:15
5. You'd Better Believe It 7:13
6. Hall Of The Mountain Grill 2:23
7. Lost Johnny 3:30
8. Goat Willow 1:37
9. Paradox 5:27
Bonus Tracks:
10. You'd Better Believe It (Single Version Edit) 3:21
11. The Psychedelic Warlords (Disappear In Smoke) (Single Version) 3:56
12. Paradox (Remix Single Edit) 4:02
13. It's So Easy 5:20
Rhythm Guitar, Lead Guitar - Lemmy (tracks: 7)
Saxophone, Oboe, Flute, Vocals - Nik Turner
Bass Guitar, Vocals - Lemmy
Drums, Percussion - Simon King
Keyboards, Synthesizer, Kalimba - Del Dettmar
Keyboards, Synthesizer, Violin - Simon House
Lead Guitar, Twelve-String Guitar, Synthesizer, Organ, Vocals - Dave Brock
https://www.youtube.com/watch?v=u90w3ElXpuU
SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!
[ Pokaż/Ukryj ]
Podgląd zawartości dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
|