Nie jesteś zalogowany
Aby się zalogować [Kliknij Tutaj] lub skorzystaj z
formularza po lewej stronie w bloku TWOJE MENU
Aby założyć konto [Kliknij Tutaj]


★★★ Premiery ★★★
MENU

Panel Usera
User:
Hasło:
Stwórz konto Odzyskiwanie hasła

Kategorie

Torrent: TURBO - BLIZNY (2025) [WMA] [FALLEN ANGEL]
Dodał:  Fallen_Angel
Data: 27-03-2025
Rozmiar: 394.00 MB
Seedów: 0
Peerów: 0
Kondycja:

Zaloguj się aby pobrać



Kategoria:  Muzyka Polska
Zaakceptował: Nie wymagał akceptacji
[?]
Informacje

Pokazuje ile razy plik torrent był pobrany z naszego portalu
Liczba pobrań: 27
[?]
Informacje

Pokazuje ilość komentarzy wystawionych na naszym portalu
Liczba komentarzy: 0
Ostatnia aktualizacja: 2025-03-27 18:34:39

OPIS:

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI



Pewnie nie brakowało osób, które zwątpiły, w pewnym momencie, że Turbo wyda kolejny album. Zwłaszcza, że trzeba było na niego czekać ponad dziesięć lat. Na szczęście, zespół nie powiedział ostatniego słowa. "Blizny" to dowód, że poznańska formacja jest w znakomitej formie. I nie chce się zatrzymać, oj nie chce.

Rok 2025, na ten moment, na polskim rynku stoi pod znakiem powrotów płytowych. Od końca stycznia fani Armii mogą cieszyć się z albumu Wojna i pokój, wydanego po niecałych dziesięciu latach przerwy. Zespół Turbo jeszcze mocniej wystawił na próbę cierpliwość swoich słuchaczy. W listopadzie 2013 formacja gitarzysty Wojciecha Hoffmanna wypuściła Piąty żywioł, a później... nastąpiła dość długa cisza wydawnicza. Zresztą przy okazji tegorocznych Blizn nie obyło się bez opóźnień związanych z datą premiery. 14 marca w końcu licznik, który wskazywał już ponad cztery tysiące dni, oficjalnie się zatrzymał.

Materiał dość długo dojrzewał, ale co jest najistotniejsze: warto było na Blizny czekać. Czuć, że muzycy dość starannie podeszli do procesu kompozycyjnego, dzięki czemu album wciąga bez reszty. Zresztą, Hoffmann – w wywiadzie dla miesięcznika Teraz Rock – wspominał, że nie był do końca zadowolony z zawartości Piątego żywiołu, teraz takich wątpliwości mieć nie powinien, gdyż efekt końcowy naprawdę zwala z nóg. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że Turbo jeszcze tak pozytywnie mnie zaskoczy.

Z jednej strony, od samego początku wiadomo z kim mamy do czynienia. Ale grupa nie stoi w miejscu. Blizny brzmią nowocześnie. Idealnie udało się zachować proporcje między agresywnością a przebojowością. Na wszystko jest miejsce. Muzycy Turbo chętnie też miejscami rezygnują z tradycyjnego schematu zwrotka-refren-zwrotka. Nie brakuje więc progresywnych zapędów, które najlepiej słychać w W.W.W.W. ze świetnym dialogiem wokalnym Tomasz Struszczyk-Piotr Cugowski, czy Zwyczajnie nie z chóralnym refrenem idealnie nadającym się na koncerty i tekstem zadedykowanym... polskim politykom. Przede wszystkim jest jednak czad, czad i jeszcze raz czad. Blizn należy słuchać, jak najgłośniej ku uciesze sąsiadów (sprawdziłem to osobiście).

Nowy rozdział, pierwszy utwór, który został przez zespół udostępniony przed premierą, był pewnego rodzaju dobrym drogowskazem, czego możemy się po Bliznach spodziewać. Jest thrashmetalowa jazda bez trzymanki (wita nas potężna perkusja Mariusza Bobkowskiego), podniosły refren, a Struszczyk udowadnia, że jest naprawdę wyróżniającym się wokalistą na rodzimym rynku. Nie po raz pierwszy zresztą. Tempo jeszcze mocniej podkręcone zostało w Zawrocie głowy, którego początek jest "sabbathowy", ale refren mógłby zaśpiewać już Rob Halford z Judas Priest. Uwielbiam, jak panowie gnają na złamanie karku. To zdecydowanie mój ulubiony numer z całego albumu.

Wspomniałem o wielowątkowości, więc warto przysłuchać się Łotrowi, który aż kipi od muzycznego i tekstowego (nietrudno się domyślić, kto jest tytułową postacią) gniewu. Są szybkie tempa, ale w okolicach 2:36 robi się np. bardzo lirycznie, choć tylko na chwilę, jest basowy popis, aktorskie środki wyrazu w wokalu i delikatna końcówka z gitarą akustyczną na pierwszym planie.

Niespodzianką na pewno jest zamykający album Spokojny, który – zgodnie z tytułem – sprawia, że możemy trochę ochłonąć po takim metalowym rollercoasterze. To trwająca nieco ponad dwie minuty balladowa (i eksperymentalna) miniatura, w której rządzi i dzieli Struszczyk. Zaskoczył mnie również Do domu. Oczywiście, jest to typowy metalowy numer, ale został przełamany przez partie wokalne Wojtka Cugowskiego. Nawiasem mówiąc, jego gitarowe solo usłyszymy z kolei w Przyjdź do mnie.

Na koniec wypadałoby wspomnieć o oprawie graficznej Blizn. Mogłoby się wydawać, że to niepokojące dzieło, w klimacie prac Zdzisława Beksińskiego, zostało wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Nic bardziej mylnego. Za okładkę odpowiada Michał Loranc. I trzeba przyznać, że bardzo dobrze komponuje się ona z zawartością albumu.

Jeśli tylko jednym słowem miałbym opisać najnowsze studyjne wydawnictwo Turbo, to odpowiedziałbym: dopracowane. Na Bliznach nie ma zbędnych dźwięków. A sam materiał jest niesamowicie równy, co – jak powszechnie wiadomo – nie jest czymś prostym do osiągnięcia. Może i trzeba było czekać ponad dekadę na pełnowymiarowy album ale nie zamierzam tego wypominać muzykom grupy. Sprawili tak fantastyczny prezent, że grzechem byłoby mieć do nich, w tym momencie, jakiekolwiek pretensje...

Szymon Bijak


Jedenaście lat. Tyle trzeba było czekać na najnowszy, premierowy materiał od grupy Turbo, legendy polskiej sceny metalowej. Album „Piąty Żywioł” i jego anglojęzyczna wersja „The Fifth Element” były poprawnymi propozycjami, ale nikomu chyba nie przyszło do głowy, że tyle wody w rzece upłynie zanim Wojciech Hoffmann z kolegami dadzą słuchaczom coś nowego. Końcem 2024 roku ukazał się premierowy singiel „Nowy Rozdział” i oficjalnie ogłoszono, że nadchodzą „Blizny”.
Ostatnie miesiące bez wątpienia upływają pod znakiem powrotów zespołów pochodzących z Wielkopolski. Najpierw w połowie grudnia 2024 muzycy Acid Drinkers potwierdzili, że wracają w kultowym składzie, a chwile później formacja Turbo zapowiedziała premierę krążka „Blizny”. Początek 2025 roku to także powrót stołecznej Armii z nowym albumem „Wojna i Pokój”, który miałem przyjemność również zrecenzować tutaj. Wróćmy jednak do Turbo. Pierwotnie najnowsza propozycja zespołu miała ukazać się na rynku 1 lutego, jednak ostatecznie premierę przesunięto o ponad miesiąc, na 14 marca. Płytę jednak można było zakupić na lutowych koncertach, więc wielu słuchaczy zapoznało się z całością jeszcze przed oficjalnym wydaniem.

Wojciech Hoffmann, w rozmowie na łamach miesięcznika „Teraz Rock”, wspominał, że materiał, który składa się na „Blizny”, dojrzewał latami. Dlaczego? Jak mówi, nie był do końca zadowolony z „Piątego Żywiołu”, ponieważ było w nim coś z kompromisu. Nawet jeśli rzeczywiście tak było, to najnowszy album zdecydowanie jest bezkompromisowy i prze do przodu niczym dobrze naoliwiona maszyna. Mało tu charakterystycznych riffów w stylu równie kultowego Iron Maiden, bo jak stwierdził sam Hoffmann: „Ironów już u nas nie będzie. Ja się galopad nagrałem”. Zdecydowanie „Bliznom” bliżej do Judas Priest. Wystarczy posłuchać singlowego „Nowego rozdziału”. Bez dwóch zdań: ten numer mógłby się znaleźć na którejś z ostatnich płyt ekipy dowodzonej przez Roba Halforda. I nie jest to w żadnym wypadku zarzut.

Od początku słychać, że Turbo – wbrew zapowiedzi Hoffmanna – nie straciło swojej muzycznej rozpoznawalności. Pierwsze dźwięki intra sprawiają, że wiemy dokładnie z kim mamy do czynienia. Jest melodyjność, czyli element, który jest główną składową muzyki Turbo, jednak z solidnym gitarowym dołożeniem do pieca. Wydaje mi się, że brzmieniowo jest to najmocniejsza propozycja Turbo w XXI wieku. I pomyśleć, że pierwsza wersja materiału nawiązywała stylem do „Smaku ciszy”, albumu znacznie lżejszego, który w tym roku skończył czterdzieści lat.

Na „Bliznach” nie brakuje thrashowych rytmów. Dobrym przykładem „Przyjdź do mnie”, kolejna propozycja, która jest bliska Judas Priest. Na przykładzie tej kompozycji można zaobserwować, jak bardzo zmieniła się koncepcja całości. Bo to numer pochodzący jeszcze z pierwszej wersji materiału. W refrenie to słychać, ale zwrotki to już po prostu czysty ogień. Swoją drogą kapitalnymi solówkami popisują się tutaj Wojtek Cugowski oraz Krzysztof Śniadecki. Skoro już wywołałem temat gości, to na „Bliznach” obecny jest także drugi z braci Cugowskich – Piotr. Jego duet wokalny z Tomkiem Struszczykiem w „W.W.W.W.” jest po prostu genialny. Sama kompozycja zaczynająca się niemal identycznym riffem jak „Immigrant Song” Led Zeppelin granym na basie, przeradza się w epicką opowieść.

Kolejne propozycje pędzą na złamanie karku. A Turbo na pełnej prędkości to najlepsza odsłona zespołu. Chociaż nie brakuje momentów, kiedy ciężar nie opada, ale tempo zwalnia. Sabbathowe intro „Zawrotu głowy” toczy się niczym walec, by po około czterdziestu sekundach przerodzić się w klasyczne heavymetalowe łojenie. „Łotr” to chyba najbardziej wielowątkowa propozycja na płycie, zresztą pełna emocji i gniewu. Nie trudno domyślić się, kto ze współczesnego świata jest tytułową postacią. I to mimo faktu, że są obozy, które nadal mu pomagają. Nie ulega wątpliwości, że Turbo w latach osiemdziesiątych, poza wpływem muzycznym, było zaangażowane społecznie i politycznie za sprawą m.in. kultowych „Dorosłych dzieci”. Dlatego nie dziwi „Zwyczajnie nie”. Utwór jest adresowany do polityków, a wokalnie udziela się tutaj dodatkowo brat Tomasza Struszczyka, Bartosz. „Blizny” zamyka kompozycja zatytułowana „Spokojny”. To króciutka ballada z bardzo emocjonalnym wokalem i poruszającym tekstem. Idealny moment wytchnienia po ostrej jeździe i puenta albumu.

Wojciech Hoffmann mówiąc o „Bliznach” wspominał, że pokazuje tą płytą całemu światu środkowy palec, robiąc płytę taką jaką chciał – bez kompromisów, bez „maidenowych” galopad. I choć normalnie po takim geście człowiek mógłby się obrazić, to ja mogę wyłącznie kiwam głową z aprobatą. „Blizny” to album dopracowany od A do Z. Teraz pozostaje wyłącznie wierzyć, że kolejny album Turbo nie powstanie za dziesięć lat, tylko znacznie szybciej.

Szymon Pęczalski


By now, it’s over forty years ago that Turbo released one of the best debut heavy metal albums of the early eighties in the shape of 'Dorosłe Dzieci'. Their most recent albums ‘Strażnik Światła’ and ‘Piąty Żywioł’, both over a decade old at this point, were textbook examples of an old heavy metal band aging gracefully: expertly crafted hard rock and heavy metal songs, though without the youthful fire of their early work. Imagine my surprise when the intro of ‘Nowy Rozdział’ came blasting out of my speakers. While ‘Blizny’ is clearly the work of the same Turbo, something has re-energized the band.

Throughout their career, Turbo has found itself swaying back and forth between traditional heavy metal and thrash metal. Although ‘Blizny’ sounds notably more aggressive than its three predecessors, the aggression isn’t necessarily that of a thrash metal band. Instead, the most intense moments on ‘Blizny’ have more in common with the less polished end of the power metal spectrum. Also, the latter half of the album in particular contains a few songs that easily could have fit on ‘Strażnik Światła’ and ‘Piąty Żywioł’, if the production was a bit more old school. And that is exactly where ‘Blizny’ is one of Turbo’s best albums.

Unlike previous albums which went all in on the modernity (2001’s ‘Awatar’) or thrashing intensity (1987’s ‘Ostatni Wojownik’), multiple extremes of Turbo’s sound are present on ‘Blizny’, and they enhance each other nicely. Sometimes even within the same song; ‘Zawrót Głowy’ combines the melodic elegance of traditional heavy metal with more contemporary, propulsive rhythms in a very effective manner. But the occasional bite that ‘Blizny’ has also helps songs like the classy ‘Magnetczny Sen’ or the somewhat melancholic ‘Na Dno’ stand out more than they would have otherwise. In lesser hands, that could make the album end up sounding disjointed, but it works wonders here.

Aside from the aforementioned opening track ‘Nowy Rozdział’, which bulldozes through everything in its path even though it has a more open chorus, ‘Łotr’ is another highlight. It largely is one of the more aggressive songs on the album, but is made all the more dynamic through some quieter sections. Having a strong, versatile singer like Tomasz Struszczyk is quite helpful in creating such a song. Closing track ‘Zwyczajnie Nie’ is another highly dynamic song which culminates in a supremely melodic finale. On the lighter side of the album, ‘Przyjdź do Mnie’ is a fantastic hardrocker that gives Struszczyk all the space he needs to excel.

‘Blizny’ is easily Turbo’s best album since 2006’s ‘Tożsamość’, possibly even since ‘Ostatni Wojownik’. Guitarist Wojciech Hoffmann and his men have really gathered all their strengths and poured them into a bunch of great songs, which – partly due to the modern, yet surprisingly natural production – demand a little more attention than usual. Struszczyk’s highly versatile voice really helps bring out all the dynamics ‘Blizny’ aims for, and he is truly a worthy successor to the legendary Grzegorz Kupczyk. All of this makes ‘Blizny’ a must-hear if you like heavy metal, and adventurous hardrockers may just find something to enjoy here as well.

Agonymph




1. Intro   02:16
2. Nowy rozdział   04:05
3. Wszystko wszędzie woła więcej   06:27
4. Łotr   06:36
5. Przyjdź do mnie   04:52
6. Magnetyczny sen   04:34
7. Zawrót głowy   04:31
8. Na dno   04:36
9. Do domu   05:11
10. Zwyczajnie nie   06:35
11. Spokojny   02:19




Wojciech Hoffmann - Guitars
Bogusz Rutkiewicz - Bass
Mario 'Bobiś' Bobkowski - Drums
Tomek Struszczyk - Vocals, Guitars (acoustic) (track 4)
Przemek Niezgódzki - Guitars




https://www.youtube.com/watch?v=FILdfdIwlFQ



SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!

DETALE TORRENTA:[ Pokaż/Ukryj ]


Komentarze

Aby móc komentować musisz być zalogowanym!